Marta Wójcik: Eli była praktycznie zawodniczką bez zmiany

Autor: Redakcja Budowlani

Marta Wójcik: Eli była praktycznie zawodniczką bez zmiany

Budowlane Łódź nie zdołały pokonać we wczorajszym spotkaniu ekipy PTPS – u Piła i by pozostać w rywalizacji, będą musiały wygrać rewanżowe spotkanie na terenie przeciwniczek. - Zabrakło chyba trochę szczęścia, bo te dwie ostatnie piłki, które decydowały o zwycięstwie czwartym secie, były minimalnie uderzone w aut – powiedziała po meczu rozgrywająca zespołu, Marta Wójcik.

Budowlane Łódź nie zdołały pokonać we wczorajszym spotkaniu ekipy PTPS – u Piła i by pozostać w rywalizacji, będą musiały wygrać rewanżowe spotkanie na terenie przeciwniczek. - Zabrakło chyba trochę szczęścia, bo te dwie ostatnie piłki, które decydowały o zwycięstwie czwartym secie, były minimalnie uderzone w aut – powiedziała po meczu rozgrywająca zespołu, Marta Wójcik.

 

Olga Kabała: Jaka była przyczyna porażki? Chwilami gra wyglądała ciekawie i wszystko wskazywało na to, że będziemy oglądać tie-breaka.

Marta Wójcik: - Po tych dwóch pierwszych setach, kiedy prowadziłyśmy w dwóch kolejnych, nie potrafiłyśmy utrzymać koncentracji. Piła grała konsekwentnie, a my popełniłyśmy kilka prostych błędów, które zaważyły o wyniku, szczególnie w czwartym secie.

Te błędy wynikały z czegoś konkretnego? Ćwiczyłyście coś nowego na treningach?

- Trudno mi powiedzieć tak na gorąco. Myślę, że to bardziej pytanie do statystyka i do naszego trenera, bo oni widzą to z boku. Ja jestem na boisku i staram się wykonywać polecenia taktyczne, założenia jakie miałyśmy przed meczem. Dziś (rozmowa z 25 lutego) zabrakło chyba trochę szczęścia, bo te dwie ostatnie piłki, które decydowały o zwycięstwie czwartym secie, były minimalnie uderzone w aut. Był dobrze wybrany kierunek, rozrzucony blok, bardzo dobre przyjęcie… w pewnym momencie zabrakło po prostu tego tzw. szczęścia.

Czy pilanki czymś Was zaskoczyły ze swojej strony?

- Nie. Piła już od jakiegoś czasu gra w tym zestawieniu, gra bardzo walecznie w obronie. To tylko nasza wina, że nie wykorzystałyśmy swoich atutów do końca.

Po odejściu Eli zwolniło się miejsce w wyjściowym składzie. Dziś zajęła je Ewelina Mikołajewska. Czy dla Was ma to znaczenie w jakim składzie wychodzicie? Na treningach ćwiczycie różne rozwiązania?

 - Eli od samego początku była kreowana w naszym zespole na liderkę. Gra miała być układana w taki sposób, by Eli dostawała jak najwięcej piłek i jak najwięcej kończyła, bo nie ukrywajmy, że miała ku temu najlepsze warunki wśród naszych dziewczyn. Poza tym była młodą wschodzącą dziewczyną w naszym kraju i chciała się pokazać z jak najlepszej strony. Minął niecały tydzień, bo tak naprawdę w tych nowych ustawieniach trenujemy od wtorku i Maciek (Maciej Kosmol – trener zespołu – przyp. red.) musi próbować ze wszystkimi i w różnych wariantach, a to nie jest zbyt proste po takim czasie, bo do tej pory Eli była praktycznie zawodniczką bez zmiany. Dopiero ostatnie mecze z Atomem pokazały, że miała słabsze chwile, więc trener musiał ją kimś zastąpić. Trudno mi na to pytanie do końca odpowiedzieć.

Na kolanie okład z lodu. Coś doskwiera?

- Nie, to jest profilaktyka. Nie tylko ja, proszę zobaczyć za zespół z Piły, większość dziewczyn okłada się lodem, to stało się już standardem. Wskazane jest obkurczenie naczyń po dużym wysiłku.

A jak samopoczucie po kontuzji z poprzedniego sezonu? Wszystko jest już tak jak być powinno?

- Wydaje mi się, że doktor zrobił to, co miał zrobić, fizjoterapeuci także i przygotowali mnie dobrze do sezonu. Nie czuję się ani gorsza, ani wolniejsza od innych zawodniczek. Staram się wykonywać moją pracę jak najlepiej potrafię. Wiadomo, że  im więcej przebywam na boisku, tym odzyskuję więcej pewności siebie, którą miałam jeszcze przed kontuzją.

Dziękuję bardzo. Życzę dużo zdrowia i powodzenia w Pile.

- Dziękuję i wzajemnie.

 

Rozmawiała Olga Kabała

Sponsorzy tytularni

Sponsorzy główni

Partnerzy techniczni